Wszyscy klaszczemy, kiedy słyszymy „autentyczność”, a ile jej jest w życiu? Kim jesteśmy? Kreatorami, laikami czy profesjonalistami?
Ostatnio z Anną Urbańską rozmawiałyśmy o autentyczności, bo o tym będzie jej najnowsza książka. Ta rozmowa zainspirowała mnie do podzielenia się osobistymi spostrzeżeniami.
Tak jak słowem Anny jest autentyczność, moim jest odkodowanie i teraz zrozumiałam, że te słowa są sobie bliskie, nierozłączne. Powtarzam do znudzenia, że PR to nie kreowanie, ale odkodowanie.
Niestety na co dzień spotykam się częściej z pragnieniem wykreowania niż podzielenia się prawdziwym sobą.
Dlaczego mówimy, że autentyczność jest cudowna, a potrafimy tak łatwo sprzedać siebie
(swoją autentyczność) za tylko obietnicę sukcesu?
Nie mam odpowiedzi na to pytanie, ale może ty masz?
Biorąc pod uwagę swoje subiektywne doświadczenie związane z tym jak jest traktowana autentyczność przez ludzi, którzy są obecni w sferze publicznej, wyróżniam 3 typy.
Kreator
Kto kreuje wizerunek?
Obserwując rynek i chcąc sprzedać swoje usługi, produkt, swoją osobę wzorują się na innych osobach i robią „kopiuj” i „wklej”. Korzystają z rozwiązań, z modelów komunikacji, ze sposobu bycia, a nawet ubierania, aby mieć rezultat, którzy mają inni. Czasami to nawet świetnie wychodzi. Tylko w pewnym momencie stają się zakładnikami tej kreacji i grają rolę z zaciśniętymi zębami, bo ich wnętrze krzyczy „dość”, a publika chce więcej.
Zatem kim jest kreator?
- Bierze rozwiązania, które zadziałały u innych (to priorytet) i w ogóle się nie zastanawia się, czy to jest spójne z tym kim jest, bo liczy się działanie i obietnica efektu (oparta na tym, że komuś się udało).
- Zdarza się, że kreator zaczyna przyjmować swoją kreację jako prawdę absolutną o sobie. Zupełnie nie przyjmuje do wiadomości, że dopuścił się kradzieży.
Obserwując takie osoby często zastanawiam się, na ile to wynika z ich braku pewności siebie i kompleksów, a na ile jest perfidną grą o wygranie (popularności) za wszelką cenę.
Jaki jest wynik takich działań? Na krótką metę różny. Niektórzy to kupują ( są popularność i kasa), a inni od razu weryfikują, ile kreacja ma wspólnego z rzeczywistością. Na dłuższą metę to ślepa uliczka.
Profesjonalista
On wie, co się opłaca i w autentyczność nie wierzy. Jest powszechne przekonanie ( wciąż!), że taka kreacja jest potrzebna w biznesie, że jest jak mechanizm zamieniający obraz, komunikat w żywe złoto.
A ta prawda, prawdziwa opowieść, autentyczność… mówią, że lepiej z nią uważać. (Dodam, że autentyczność to nie ekshibicjonizm, ale dzielenie się prawdziwą cząstką siebie przy uwzględnieniu komfortu swojego i innych).
Tak trudno uwierzyć, że można być sobą w życiu zawodowym, bo przecież sytuacje wymagają wdrożenia określonych schematów, sprzedaż wymaga zastosowania określonych zachowań, trzeba stworzyć skuteczne komunikaty, etc.
I powtarzamy jeden z podstawowych błędów – szukamy rozwiązań na zewnątrz. Od kreatora różni go to, że zna swoje zasoby i w większości przypadków potrafi je dodać do przekazu. Jednak nadal bardzo rozdziela swoje życie zawodowe od prywatnego.
Profesjonalista nie wierzy, że autentyczność się sprzeda, że tak można. Jest przekonany, że profesjonalizm wymaga określonego słownictwa, określonego obrazu.
Ciekawym przykładem są tzw. profesjonalne notki biograficzne, z którymi się spotykam (do spraw notek jeszcze kiedyś wrócę). Słowa zniewolone, często zgwałcone po to, aby kreować rzeczywistości. Dlaczego? Bo nasze prawdziwe życie nie robi wrażenia nawet na nas?
Laik
Aby być sobą, trzeba być kimś, to znaczy wiedzieć, kim się jest.
Wiesław Myśliwski „Ostatnie rozdanie”
Okazuje się, że my nie potrafimy, nie mamy czasu, nie wiemy od czego zacząć i jak poznawać siebie. Zatem jak możemy zawierzyć czemuś o nazwie „autentyczność”? To jest tylko abstrakcyjne pojęcie?
Moje dotychczasowe doświadczenie w pracy mówi, że nie dajemy sobie szansy na poznanie siebie. Najciekawsze rozmowy, jakie prowadzę z osobami, które chcą wykorzystać PR w działaniu, to te o wartościach i o ich wizji życia. A jakież jest ich zdziwienie, że o tym rozmawiamy!
Co się tymczasem dzieje?
Mówimy, że rodzina jest najważniejsza (taka kreacja ma wzięcie!), ale dziecko widzimy wieczorem, a na wspólny wyjazd nie ma czasu. Takie przykłady można mnożyć. Jest przepaść między tym, co publicznie opowiadamy a co jest w rzeczywistości. Zatem co jest w rzeczywistości? Czasami głód sukcesu za wszelką cenę.
Laik nie wie kim jest. Po porostu nie wie, czym w praktyce jest autentyczność. Nie wie, że autentyczność nie tylko jest obietnicą sukcesu, ale przede wszystkim ścieżką poszukiwania, rozwoju i wyzwań.
Z autentycznością nie czujesz głodu ( chociaż bywa, że szukasz drobnych na bułkę), ale zyskujesz przekonanie o wartości swojego życia. Wiesz po co to wszystko.
Laik tego nie wie, ale bije brawo jak inni, kiedy słyszy słowo: autentyczność.
Fot. Enjo Mathew