Pamiętasz scenę kiedy Corleone przystawia lufę do swojej ofiary i mówi: to nic osobistego, to tylko biznes?
W mojej pracy liczą się relacje. Biznesowe. Osobiste. Moje własne i te które buduję wspólnie z partnerem biznesowym. Jednak dostrzegam dysonans. Bolesny. Dla mnie. Osobiście.
W relacji biznesowej staram się być pomocna, zaangażowana, skuteczna. Liczy się człowiek, wsparcie dla niego i osiągnięcie celu. Biznes jest podstawą, ale moje osobiste zaangażowanie jest naturalnym dopełnieniem takiej relacji.
Tak, ludzie z tego korzystają. I dobrze! Korzystają z tego też osoby, z którymi prowadzę biznes. Nie mają z tym problemu, o ile otrzymują pomoc ode mnie. Są zadowoleni. I o to chodzi!
Czego oczekuję w zamian? Jeżeli korzystasz z takiej relacji zaawansowanej, to szanuj ją. Ostatnio na własnej skórze przekonałam się, że dla wielu to jest za trudne. Osoba, której bardzo i skutecznie pomogłam w biznesie, zachowała się co najmniej nieelegancko, a wg niektórych kryteriów chamsko. Dlaczego? Bo z jej strony to jest tylko biznes. Nic osobistego. A biznes w Polsce bardzo często polega na wyrolowaniu, skorzystaniu, zarobieniu na czyjejś uprzejmości i zaufaniu.
Oczywiście, że sama jestem sobie winna. Business is buisness. Jakiś czas temu pierwszy raz usłyszałam od Alexa Barszczewskiego o selekcjonowaniu ludzi i w głowie mi się to nie mieściło. To było poza moją filozofią prowadzenia biznesu. Dzisiaj już mam na swojej liście kilka osób, którym nie pomogę. Zostali przeze mnie odstrzeleni. To nic osobistego. To tylko biznes!