Kot został poturbowany przez samochód. Jego losem przejął się człowiek i poprosił o pomoc finansową. Wpłynęło ponad 6 tysięcy złotych od darczyńców. Tylko, że nie było ani samochodu ani kota.
Cała historia została zmyślona przez Panią Prezes fundacji Kocia Dolina. Sama fundacja znalazła się w kryzysowej sytuacji. Uczmy się zatem na błędach innych.
1. Oświadczenie prawdy pani Prezes pojawiło się na Facebooku i otworzyło dyskusję. Następnie wątek ten został usunięty.
Co robić w takich sytuacjach? Zdecydować, kto będzie informował, rozmawiał i kontaktował się z mediami. Skontaktować się najpierw z pokrzywdzonymi ( komunikacja wewnętrzna). Milion razy się zastanowić zanim zdecyduje się na takie oświadczenie na Facebooku!
2. Media piszą.
Nie sądzę, aby został wysłana informacja prasowa przez zarząd fundacji. Nie wspominając już o spotkaniu dla mediów.
Co robić? Przejąć kontrolę. Zarządzać informacją. Zorganizować spotkanie dla mediów. Wykorzystać swój czas. Historia Pani Prezes jest wyjątkowa. Powstaje pytanie, czy cel uświęca środki. Mogłaby być zaczątkiem rozmowy nt. problemów z jakimi boryka się fundacja. Mogła poruszyć serca.
3. Zarządzanie. Brak osoby odpowiedzialnej za informację, ale zarząd się zmienia. Czy zmiany personalne są rozwiązaniem?
Co robić? Pokazać, że potrafimy zarządzać finansami i że pomagamy wielu kotom. Przejrzystość! Udowodnić, że to był incydent.
4. Zaufanie. Jest jego coraz mniej. Co ciekawe, utraciłam zaufanie do fundacji nie z powodu oszustwa Pani Prezes, ale z powodu nieudolności działań po tym zdarzeniu prowadzonych przez Kocią Dolinę.
I tylko kotów mi żal…