Kim jesteś, stomatologu?

Coraz częściej nurt selling dentistry wpływa na sposób myślenia o gabinecie stomatologicznym. Zaryzykuję twierdzenie, że współczesny lekarz bardziej się interesuje Kotlerem niż Hipokratesem. I co?

 

I to mnie przeraża! Niepokoi mnie kiedy stomatolog zaczyna postrzegać swój zawód jako po prostu biznes.

Lekarz nie jest sprzedawcą, a sprzedawca nie jest lekarzem! Różnica?

Sprzedawca ma określone zadania – sprzedać towar lub usługę. Sukces mierzy się sprzedażą (jak szybko, za ile). Dobry sprzedawca ma marketing w małym paluszku. Zaspakaja potrzeby, pobudza je, a nawet sam kreuje. Uświadamia, aby sprzedać. Adresatem sprzedawcy jest klient. Jego celem jest zysk, który ma zawsze na uwadze. Sprzedawca otrzymuje zapłatę. Im większy sukces, tym większy zysk. Sprzedaż wspierają działania marketingowe. W komunikacji wykorzystuje przede wszystkim techniki perswazji.

Celem lekarza jest doprowadzić do homeostazy. Leczenie opera się na kodeksie moralnym Hipokratesa. Lekarz odpowiada na zapotrzebowanie służąc swoją wiedzą i umiejętnościami – pomaga. Jego odbiorcą jest pacjent. Poznaje jego potrzeby, rozwiązuje problemy zdrowotne (i nie tylko), robi wszystko, aby ulżyć w cierpieniu. Edukuje. Wdraża profilaktykę. Lekarz dostaje zapłatę w postaci pieniędzy, ale czasami wystarczy dobre słowo. Niekiedy w ogóle nie myśli o zapłacie. Odznacza go empatia i ciągłe doskonalenie się w komunikowaniu się z drugim człowiekiem. Ma nie tylko zadania do wykonania, ale również misję do wypełnienia. Sukcesem lekarza jest zdrowy pacjent.

Dobry sprzedawca to też jest coś!- szanuję dobrych rzemieślników. Lepiej być dobrym sprzedawcą (to też jest sztuka!) niż lekarzem bez kręgosłupa Hipokratesowego. Jednak czy wtedy nie byłoby fair informować o tym klientów i pisać: sprzedawca usług stomatologicznych?

Wszelkie prawa zastrzeżone dla justynaniebieszczanska.com © 2017 - 2025