Imponowała nam ilość: jak największy zasięg, jak największe powierzchnie, jak najszerszy asortyment. Teraz okazuje się, że to nie jest globalna wioska, ale ogromna metropolia samotnych, sfrustrowanych, zagubionych ludzi. Zatem co dalej?
Globalna metropolię z pokusami i neonami zamieniamy na realne wioski pachnące lasem i wypełnione sąsiedzkimi pogawędkami. Już nie wielki świat, ale kontakt z człowiekiem tu i teraz jest tym, czego szukamy.:
– ogromne centra handlowe wypełnione anonimowym tłumem zamieniamy na małe sklepiki, butiki i ryneczki owocowo-warzywne,
– masowe wysyłanie smsów zamieniamy na kartki, listy, wiadomości pisane odręcznie i adresowane do bliskich nam ludzi,
– korporacje są wypierane przez małe firmy, których siła tkwi w ludziach pracujących z pasją,
– konferencje dla setek osób nie są już tak atrakcyjne jak indywidualne warsztaty pozwalające nabyć praktyczne umiejętności,
– ogromne biurowce zamieniamy na małe biura z widokiem na kwitnący ogródek…
Perspektywa jest piękna, prawda?