RELACJA
Justyna: To, co dzieje się między dwojgiem ludzi ( uczniem i nauczycielem) determinuje wszystko, czyli efektywność, satysfakcję, sukces. Jest kilka składników tej pozytywnej alchemii pomiędzy ludźmi, ale wg mnie najważniejszymi są: empatia, sympatia, zaufanie i komfort.
Monika*: Zgadzam się i dodam tylko, ze wszystkie te składniki wypływają z altruizmu niezbędnego w tym zawodzie, a co za tym idzie ze słynnej inteligencji emocjonalnej. Jak powiedział w swoim ostatnim wywiadzie Gustaw Holoubek „wole być inteligentny niż intelektualny”…
CEL
Justyna: Kiedyś moim uczniem był lekarz okrutnie zapracowany w wieku bardzo dojrzałym. Chciał w 3 m-ce nauczyć się angielskiego tak, aby skorzystać z wyjazdu za granicę, tj. samodzielnie komunikować się, uczestniczyć w wycieczce z obcokrajowcami i samodzielnie podróżować. To był cel! To było wyzwanie! A jaki potem był sukces!!!Dlatego myślę sobie, że nauczyciel powinien w pełni identyfikować się z celem ucznia. To musi być wspólny cel wypełniony zaangażowaniem obu stron.
Monika: Jeden warunek: ten cel musi być realistyczny, aby uniknąć rozczarowań.
MOTYWACJA
Justyna: Nie chcę motywować uczniów. Chcę aby byli zmotywowani.
Monika: Zwykle bywa tak, ze dorośli już są zmotywowani i mają określony cel (język obcy potrzebny w pracy lub do podróży itp.), ale nastolatki i dzieci należy motywować, ponieważ bardzo rzadko traktują naukę języka jako priorytet, jako coś swojego. Często z winy szkoły niestety, która potrafi skutecznie zniechęcić zamiast zmotywować (przynajmniej we Włoszech) . Przykład motywacji: małe dzieci (nastolatki czasem też) nie powinny być bezpośrednio poprawiane kiedy próbują coś powiedzieć w obcym języku, ponieważ bardzo szybko się zniechęcają. Wystarczy powtórzyć to samo zdanie ale poprawnie np. w formie pytania wtedy szybko „wchłoną” poprawna formę i zrobią postępy 🙂
INDYWIDUALIZM
Justyna: Nie ma jednego programu, uniwersalnego podręcznika, prawda?
Monika: Dużo improwizuję jeśli chodzi o sam przebieg lekcji (zawsze może wyskoczyć jakaś śmieszna sytuacja lub gra słowna i śmiech gwarantowany). Natomiast dobór materiału jest juz dość precyzyjny; w końcu o czymś ten uczeń musi mówić, prawda? Dostosowuje materiał do indywidualnych potrzeb i robię im tez test na multiple intelligence pana profesora Howarda Gardnera i wychodzi kto w czym jest najmocniejszy (zdziwiłabyś się ale istnieją nastolatki, które z inteligencja muzyczna są na bakier, wiec nie ma sensu robić z nimi np. piosenek po angielsku, wręcz mówią mi wprost, że tego nie lubią). Mam uczennicę w klasie maturalnej, która jest bardzo dobra ze słownictwa, gramatyki itd., ale nie cierpi speaking, bo po prostu taki ma charakter. Takie osoby trzeba chwalić za każde poprawne i sensowne zdania, a wtedy dostają skrzydeł .Przypomniał mi sie chłopak lat 14 (niezbyt rozmowny), który zamiast powiedzieć „I don’t like emoticons” powiedział „I don’t like emotions” (plus poważna mina) i padłam! Więc wyszeptałam mu (z odpowiednia miną) „you’re scaryyyy” a ten sie popłakał ze śmiechu 🙂 Od tej pory zrobił się z niego gadulec, nawet rzuca jakieś kawałki ,żeby sie pośmiać.
FUN
Monika: To nie moja wina, ze mam naturę Ireny Kwiatkowskiej zmieszanej z Bielicka plus odrobina British humour 😉 takie geny moja droga 😀 Swoja droga całkiem niedawno czytałam poważny artykuł naukowy o humorystycznym nauczaniu języków, wiec ktoś jednak zauważył to co ja, ze rozbawiony człowiek to zmotywowany człowiek i krew mu lepiej w mózgu krąży, a co za tym idzie nauka idzie gładko 🙂 W uczeniu sie nowego języka wracamy trochę do dzieciństwa a dzieci…kochają sie śmiać! 😀
Justyna: Czyli do Ciebie trzeba chodzić na lekcje w pampersie:)))
*Monikę znam od wielu lat i zawsze była ode mnie lepsza w języku angielskim i śpiewaniu:).To nauczyciel języka angielskiego, który łączy ogromna wiedzę z pasją i radością nauczania. Profil Moniki na GoldenLine.