Czy uważasz, że nie każdy powinien pisać? Czy piszesz do szuflady? Ten wpis jest dla ciebie! Jest o pisaniu dla piszących i dla tych, którzy krytykują piszących.
„Justyna, po co ludziom wciskasz kit, że ich pisanie ma znaczenie. W większości to grafomani, nieudacznicy.”
„Dobra, jak muszą niech sobie piszą. Tylko niech nie publikują. Niech nie wydają tych kolejnych gniotów, które nas zalewają”.
„Niektórzy nie powinni pisać. I trzeba im to powiedzieć.”
To tylko niektóre z wypowiedzi, które słyszę kiedy rozmawiam o pisaniu i dostępności publikowania oraz o spotkaniach z kreatywnym pisaniem.
Oczywiście, możesz mieć zdanie jakie chcesz, ale to nie zmieni mojego zdania w kwestii spotykania się z ludźmi, którzy piszą. Nadal będę organizować spotkania z kreatywnym pisaniem i promować pisanie blogów w biznesie. Dlaczego?
Niezapomniana lekcja od Bredny
Po pierwsze dlatego, że kiedyś bardzo dawno poznałam Brendę. Nie pamiętam kiedy i jak, ale trafiła w moje ręce jej książka If You Want to Write.
Tam dosłownie na pierwszej stronie trafiłam na zdanie, które na zawsze mnie zmieniło. Zmieniło moje podejście do pisania. Wcześniej nawet myślałam, że nie jestem godna pisać, że nie jestem dość dobra, że to co piszę nie jest dość wartościowe, a publikacja? Nawet nie śmiałam o tym pomyśleć. Wtedy przeczytałam to zdanie. Też je przeczytaj i zastanów się:
Everybody is talented, original and has something important to say.
Każdy jest utalentowany, wyjątkowy i ma coś ważnego do powiedzenia.
– Brenda Ueland
To zdanie jest też główną myślą spotkań z kreatywnym pisaniem, które organizuję od 2014 roku. Dzięki prawdzie w nim zawartej poznaję niesamowitych ludzi, którzy piszą. Dzięki temu zdaniu już mam śmiałość pisać i dzielę się ową śmiałością z innymi.
Pisanie a prawo
Pamiętam jak kilka tygodni temu stałam z mężem przed kawiarnią, którą otwierają (dopiero) o 8.00. Była 7.47, padał deszcz, a my nie mogliśmy doczekać się kawy i śniadania. Pamiętam to uczucie głodu i zniecierpliwienia, a potem niesamowite uczucie sytości i bonus: rodzaj olśnienia, bo wertując gazetę trafiam na takie słowa:
Nie chodzi o to, czy mam prawo pisać, ale czy mam prawo do autonomii dotyczącej mojego ciała, pieniędzy i czasu.
– Elizabeth Gilbert
W tym artykule* Elizabeth Gilbert mówi o pisaniu i o prawie do pisania. Tak jak każdy ma prawo do egzystencji, tak i ma prawo do wielu rzeczy, w tym do pisania. To jest prawo, które ma każdy i każdy może pisać. Podważanie tego prawa jest jak podważanie prawa do realizowania siebie, swoich marzeń, poszukiwania sposobu wyrażania siebie. Poruszył mnie ten artykuł, bo w końcu ktoś napisał, że prawo do pisania masz ty, ja, każdy. Że nie jest to zarezerwowane dla wybranych, że nie jest to decyzja innych, że nie jest to przywilej dla niewielu.
Pisanie potrzebą pierwszą
Dlaczego piszę? Bo tak mam. Tak mam od zawsze. Pierwszy wiersz popełniłam w wielu 10 lat i pamiętam okoliczności, w jakich powstawał. To było w domu babciu. Na stole stała kryształowa karafka, która pięknie odbijała światło. Przy stole siedziałam z tatą i bawiliśmy się w pisanie. Pisaliśmy o Czai, posokowcu bawarskim, który towarzyszył mi przed kilka lat życia.
Osoby, które spotykam piszą, bo lubią, bo tak mają, bo to dla nich oczywiste. Piszą do szuflady. Czasami dzielą się z kimś. Bardzo rzadko myślą o publikowaniu. Raczej jest to kwestia odległego planu. W większości nie piszą, aby publikować, ale piszą, bo potrzebują pisania do życia. Jak chleba. Powietrza. Miłości. Taką mają pasję. Jedni jeżdżą na rowerach, inni malują, podróżują, a ci piszą.
„To trzeba opublikować!” – nie raz mi się wyrwie, ale wtedy wiecie co najczęściej słyszę? „Może kiedyś”, „To tylko takie pisanie dla mnie”, „ To nie jest dość dobre”. I wtedy rozumiem, bo mam tak samo.
Pisanie to (moja) wolność
„Pisanie to mój obszar wolności” – jak mówi Hanna Samson w jednym z wywiadów**. Właśnie takich ludzi poznaję, którzy nie tylko lubią pisać, ale postrzegają pisanie jako doświadczanie wolności. Kiedy piszesz nie masz żadnych ograniczeń – piszesz o czym chcesz, jak chcesz, kiedy chcesz.
Czy ty lub ja albo ktokolwiek inny mamy prawo pozbawiać kogoś (jego) wolności?
Publikacja a odwaga
Jesteśmy zaprogramowani na ocenę innych. Sama też tak mam. Irytują mnie wydawane książki, który nie mają korekty i czuć na milę, że są napisane w pośpiechu, aby wydać na czas. Do tego ten marketing! Czy chcę na nie tracić czas? Nie!
Bo są takie książki, które powstają latami. Książki, które nigdy nie zostaną opublikowane. Książki odrzucane przez pierwszego czytelnika, przez wydawców. A ten ktoś dalej pisze. Nie wiem, czy w trudzie, czy w cierpieniu, ale wiem, że pisze, bo inaczej nie potrafi. Zdarza się, że książka zostaje opublikowana i taka publikacja jest zawsze dla mnie aktem odwagi. Wiem, co stoi za oprawioną książką – ile godzin pisania, myślenia, ile rozterek i strachu. Tym bardziej doceniam publikację, bo pokazuje, że to co nas powstrzymywało zostało pokonane. Pokazuje, że sami wierzymy w siebie, a dopóki my nie uwierzymy to inni nie przeczytają.
Nie, nie namawiam do publikowania, bo wszystko ma swój czas. Jednak apeluję o powstrzymanie się od ocen.
Kiedyś zaczęłam pisać powieść oparta na niesamowitej postaci historycznej Congrande della Scala. Pokazałam kilka stron zaufanej osobie, która stwierdziła:
„Ty się do prozy nie nadajesz. Wiersze ci lepiej wychodzą.”
Ta ocena stała się szlabanem. Stoję w miejscu od lat. Myślę, planuję, ale (poza wierszami) piszę tylko teksty użytkowe i cały czas mocuję się z oceną, którą usłyszałam kilka lat temu.
Dlatego Tobie powiem: pisz dalej, pisz, doskonal się, bądź wolny w swoim pisaniu, a kiedy przyjdzie czas miej odwagę opublikować.
A jeżeli nie piszesz, to pozwól pisać innym. I milcz!
* Wywiad z E. Gilbert, Wysokie obcasy, Nr 11 (870), 12 marca 2016.
** Wywiad z H. Samson, Sens Nr 4/91, kwiecień 2016.