Kultura wiedzy zabija każdego z nas!

Tyle wiemy. A raczej świat jest pełen ludzi którzy wiedzą – jak zarabiać, jak zbudować markę, jak  żyć. Czy naprawdę wiedzą, czy robią cię w balona?

Jeszcze nigdy wiedza nie była tak dostępna jak teraz

Nie wiesz jak to zrobić? Kup książkę, wejdź na YouTube  i się dowiedz. Zapłać za szkolenie. Zapisz się na to albo na tamto. Nigdy przestrzeń publiczna nie była pełna tylu obietnic co teraz.

 

Dzisiejsza przestrzeń publiczna związana z samorozwojem, z budowaniem marki osobistej, mnożeniem zasięgów opiera się na komunikacji motywacyjnej. Upraszczając opiera się ona  na prostych zasadach, z których pierwsza jest najważniejsza:

Mówić, że wiesz. Bez mrugnięcia okiem.

Do tego dochodzą jeszcze trzy:

  1. Mówić, co chcą usłyszeć.
  2. Mówić, co jest na końcu (bez opisu drogi).
  3. (W)Mówić, że wszystko możesz.

 

Proste, a działa!

Prosty schemat nawiązania kontaktu, sprzedaży, budowania zasięgu. Działa. Działa na nas ludzi.

Bo kto nie chce poznać kogoś kto wie?

Kto nie chce się w końcu dowiedzieć jak rozwiązać problem czy zarobić milion?

Kto nie chce wierzyć, że wszystko może?!

Czy komunikacja motywacyjna jest dobrem czy przekleństwem?

Nie wiem, ale dowiaduję się jedno: zderza się na śmierć z intrakomunikacją; z tym, w co ty sam wierzysz, czego pragniesz i kim jesteś. Problem w tym, że  o wiele łatwiejsza  i atrakcyjniejsza jest komunikacja zewnętrzna od tej nieznanej wewnętrznej za którą nie wiadomo jak się zabrać – jak gadać z sobą samym. Jak wyciągnąć „wiem” od tego, który nie niesie tyle cudownych obietnic jak wszyscy ci, co wiedzą, wierzą w ciebie, mówią że dasz radę. Mam takie przekonanie, że pomimo tej wiedzy, która jest szczerzona poprzez komunikację motywacyjną … jednak nie wiedzą. Dlaczego? Bo nie mają pojęcia kim jesteś.

 

Wiedza to cudowny komfort

Poczucie wiedzy daje ci komfort. Komfort, że jesteś w dobrym miejscu, że podejmujesz dobre decyzje, że jesteś  mądry. Pomaga ci zniwelować do minimum poczucie dyskomfortu. Jednak najważniejsze rzeczy dzieją się wtedy, kiedy odczuwasz dyskomfort, kiedy jest w dobie konflikt, kiedy jesteś na rozdrożu, kiedy potrafisz powiedzieć nie wiem.

To boli, a czasami sprawia, że po prostu wydaje się, że oszalejesz, bo naprawdę nie wiesz co robić.

Wtedy wyzwala się kreatywność, wtedy wymusza się na tobie myślenie o tym kim jesteś i jakimi wartościami się kierujesz.  Wtedy –  w tym bólu, zwątpieniu, na rozdrożu może pojawić się prawdziwe Eureka!

Niewiedza jest siłą, a wiedza oszustwem

Jestem w jakiejś części poganką. Do wielu rzeczy podchodzę z dystansem. Mój przyjaciel Anglik mówi, że jestem bardzo reserved person – zakładam, że wie co mówi, bo on sam jest reserved. Co mam na myśli? Żeby to wyjaśnić zdradzę, że do wielu rzeczy podchodzę  tak jak Protagoras do sprawy bogów:

„O bogach nie potrafię, powiedzieć, że są, ale też że ich nie ma”

W całej kulturze starożytnej Grecji nacisk jest na poszukiwanie wiedzy, na odkrywanie. Dla Greków poznanie było instancją ostateczną.

Nie mam problemu powiedzieć: „Nie wiem”, bo nie zamyka mi to w zupełności szansy powiedzieć o tym, czego do tej pory doświadczyłam i nauczyłam się.

Ale doświadczać, poznawać, uczyć się nie jest równoznaczne z „wiedzieć”.

W moim pogańskim świecie, wiedzieć, z całą pewnością wiedzieć to... oszustwo.

Chełpić się wiedzą to głupota. Nie raz czuję, że więcej nie wiem niż wiem. Jednak na taką szczerość absolutnie nie pozwalaj sobie w dzisiejszym świecie. Żartuję! W każdym razie już wiesz, że trendy jest: mówić, że wiesz. Bez mrugnięcia okiem.

Tak, czasami porównuję to, co ktoś tak wie i głosi z tym czego ja nie wiem, ale czego dowiedziałam się do tej pory i… zachodzę w głowę jak on nazywa wiedzą to, czym się dzieli.

Niczego nie nauczysz się od ludzi, którzy mówią, że wiedzą

W większość nawet jeżeli wiedzą to sprzedają ci przysłowiową rybę.

„Wiedzieć” nie istnieje, ale istnieje „dowiadywać się”.

Do tego niezbędna jest własna wędka, własne doświadczenia z połowu odnajdywania odpowiedzi na pytania – dowiadywania się. Życie jest nieustanną drogą dowiadywania się różnych rzeczy, krok po kroku, dzień po dniu, doświadczenie po doświadczeniu. Jednak nigdy nie istnieje stan wiem, a jeżeli to jest pięknym, ale jednak oszustwem.

Na szczęście nie tylko z mojego punktu widzenia droga z punktu widzenia życia jest ważniejsza niż jej koniec. W to wierzę. W biznesie liczy się rezultat (koniec), ale dla mnie równie ważne jest w  jaki sposób jest osiągany.

 

Co tak naprawdę wiesz?

Wiem, że nic nie wiem. Kto zna bliżej sprawę Sokratesa, wie, że jego „wiem, że nic nie wiem” jest wyrwane z kontekstu, ale dla mnie jest symbolem prostej prawidłowości:

jeżeli wiesz, jeżeli cokolwiek wiesz to jedno… jak wiele jeszcze nie wiesz.

Rozmawiaj z wątpiącymi, a miej dystans do tych, którzy przyjmują postawę: „wiem i nie zawaham się ci o tym powiedzieć”. Z pierwszymi to jest rozmowa, a z drugimi droga na skróty. Korzystaj jak chcesz, ale nie ma gwarancji efektu. Możesz kupić jakieś rozwiązanie, ale to niekoniecznie jest twoje rozwiązanie, na to co dzieje się w twoim życiu. Wiedza o tym jak żyć, aby nie żałować, jak żyć, aby osiągać ważne dla nas cele, jak żyć, aby spełniać marzenia i nieść dobro nie jest implantem, który można sobie wkręcić zastępując jakikolwiek ubytek. Tego nigdzie nie sprzedają.

Niestety każdy człowiek jest niepowtarzalny dlatego nikt na  świecie nie wie, co jest dla niego najlepsze.
W większości sam człowiek o tym też nie wie. I jest to stan całkiem naturalny na który odpowiedzią jest poznawanie.

Tak pisze poganka, bo bardziej przemawia do mnie Heraklit z paradoksami niż szczęśliwi guru życia, którzy mówią jak żyć bo wiedzą. Śmieszą mnie, a jak jestem w kiepskim nastroju to nie mogę pojąć jak ludzie to kupują. Może nawet pojmuję, ale nadal się dziwię.

Wszelkie prawa zastrzeżone dla justynaniebieszczanska.com © 2017 - 2025