Oprócz marzeń o egzotycznej podroży powraca to o napisaniu książki. Dzisiaj prostsze do spełnienia niż było kiedykolwiek, a jednak tak wielu się nie udaje. Dlaczego chociaż tak bardzo tego pragniemy i piszemy, nie możemy napisać?
Prowadząc spotkania z kreatywnym pisaniem spotykam osoby, które nie napiszą, chociaż świetnie piszą, mają ciekawe rzeczy do przekazania i zależy im na napisaniu. Spotykam też siebie samą – osobę, która pisze ( artykuły do prasy branżowej, wpisy na portale, posty na bloga), ale też z napisaniem miewa na pieńku. Pisanie zwykle przychodzi mi to z łatwością, a jednak na własnej skórze doświadczam niemocy związanej z napisaniem książki, którą naprawdę chcę napisać.
Co stoi na przeszkodzie, aby napisać?
Czas.
Nie potrafimy porozmawiać i dogadać się z czasem. Wyznaczenie sobie planu podporządkowanego kalendarzowi to ruch bez którego nic się nie zdarzy. Nie zgadzam się z nakazem: „wstawaj każdego ranka, najlepiej godzinę wcześniej niż zwykle, siadaj i pisz”. Pisanie powinno stać się naturalną częścią życia, a nie nakazem w 100% sterowanym z zewnątrz. Te złote rady nie działają, bo odpowiedź na pytanie kiedy i gdzie pisać jest ukryta w rytmie życia każdego człowieka. Można wstawać rano i pisać zawsze jedną stronę dziennie. Można praktykować tylko w weekend przy lampce wina. Można potrzebować wyjazdu i kilku dni na spisanie. Każdy z nas znajdzie ten najlepszy czasu dla siebie, o ile poszuka. Bo żeby napisać nie tylko raz trzeba przestać z pisania robić święto, wyzwanie, zobowiązanie, ale wtopić tę czynność w codzienność.

Pisanie to nie święto, ale codzienna praca, czasami trudna, czasami nie do wytrzymania, czasami fascynująca, ale z pewnością taka bez której się nie chce żyć, do której i tak się wraca.
Mam zaszczyt poznać niesamowite pomysły pisarskie, a nawet czytać fragmenty powieści i niemal zawsze spotykam się z pytaniem: co dalej? Odpowiadam: trzeba otworzyć kalendarz i wyznaczyć sobie ramy czasowe. Jasno zadeklarować do kiedy napisze się pierwszy rozdział, do kiedy napisze się książkę, kiedy przygotuje się do pierwszego czytania. Trzeba to jasno określić co do dnia, a nawet godziny.
Czas podaje ci rękę, staje się twoim aniołem stróżem. Jeden z podstawowych błędów polega na tym, że ignorujemy ten gest wsparcia, a czas odpłaca pięknym za nadobne – brakiem efektu.
Teraz o tym, dlaczego się nie napisze
Rok temu powstał pierwszy szkic książki pt. Anatomia przyjaźni, którą tak bardzo chcę napisać. Nie pytaj mnie w jakim miejscu jestem. Zatem dlaczego się nie pisze? Nie wyznaczam czasu, więc nie mam się z czego rozliczać. I jest w tym korzyść. Nie ponoszę porażki. Wyznaczenie czasu, zadania i nie wykonanie w terminie jasno komunikuje: „poniosłaś porażkę i żadne okoliczności tego nie zmieni”. Kto lubi ponieść porażkę i nie napisać? Nikt. Zatem unikam deklaracji broniąc się przed rozczarowaniem samą sobą.

Od kilku miesięcy mam w głowie niesamowita opowieść. Ciąży mi, mam rozterki, chcę napisać i nic. Dlaczego? Bo gdzieś w środku, zapewne jak ty, mam wątpliwość czy jestem dość dobra, czy aby na pewno mam wystarczającą znajomość warsztatu, czy mam na to czas w tym roku, czy zdołam przekazać, to co ważne… Wątpliwości trzymają mnie w klatce. Moje serce wyrywa się, ale tymczasem odpowiadam sobie na pytania z cyklu: czy jestem dość dobra. I nic się nie dzieje.
Będę to powtarzać każdemu piszącemu – nie musisz być dość dobry, bo wystarczy, że jesteś dość inni.
Dlatego też prowadzę warsztaty z pisania z trzewi, aby każdy spotkał swoja inność. To niesamowite jak ludzie odkrywają coś co w sobie mają od zawsze. Pisanie zaczyna się nie od lepszego napisania (rzemiosło), ale od napisania z naszej unikalnej perspektywy. Perspektywy jedynej, którą tylko my posiadamy.
Dla mnie najpiękniejsze pisanie ma zawsze jedno źródło, którym jest pisarz i jego widzenie świata. Bo wszystkie opowieści już są napisane, ale nikt nie zna tej samej opowieści napisanej przez ciebie. To jest wartość, którą możesz wnieść tylko ty. Nad warsztatem należy pracować, ale bez poznania swojej unikalności i zaufania sobie w pisaniu pozbawiamy nie tylko siebie, ale i innych wysłuchania niezwykłej opowieści. Na warsztatach staram się, aby każdy wyszedł z doświadczeniem:
jestem dość inny, aby napisać.
U ludzi szukamy potwierdzenia tego, że potrafimy, że damy radę, że jesteśmy dość dobrzy. Jednak dla mnie błędem jest uzależnianie się od motywacji i wsparcia innych. Zawsze będą wątpliwości. Brak wiary w siebie to jeden z ważniejszych powodów, który sprawia, że cudowne historie pozostaną na zawsze na dnie szuflad. Chcę skończyć swoją historię, ale to za mało. To wymaga ode mnie zaufania sobie i odwagi. Dużo wymaga. Napisanie bywa aktem wyzwolenia od innych, od opinii innych, od wpływu.
W pisaniu tak jak w wielu innych sferach życia nie dokonujemy czegoś tylko dlatego, że innym ufamy bardziej niż sobie. Przerażające!
Mistrzostwo dnia pierwszego
Nie piszemy też dlatego, że wymagamy od siebie mistrzostwa od pierwszego dnia. Co robić? Pisać. Pisać nie zastanawiając się czy to będzie pierwszy czy drugi rozdział. Spisywać fragmenty. Zapisywać dialogi bohaterów. Tak, pozwolić sobie na ten brak uporządkowania, chronologii, logiki. Pisać. Zapisywać kolejne teksty w osobnych plikach. Traktować je jak pojedyncze elementy tej samej historii. Jak elementy dużej patchoworkowej kapy. Potem przyjdzie czas na decyzję, które elementy do siebie pasają. Pisanie, każde pisanie, jest lepsze niż frustracja związana z niemożnością napisania. To forma walki z niemocą.
Właśnie teraz walczę o moją powieść. Spisuję. Walczę ze swoim rozczarowaniem. Bywam zadowolona z fragmentu, ale i bywam rozczarowana tym chaosem. Wiem, że może kołacze ci się w głowie porada: może daj sobie czas, uporządkuj wątki, zdecyduj o chronologii. Może… masz rację, ale z doświadczenia i obserwacji innych piszących wiem, że może to nigdy nie nastąpić.
Aby dać sobie szansę na napisanie, akceptuję chaos, rozczarowania, wątpliwości i … piszę.
Co trzeba obalić, aby napisać
Od ponad trzech lat jestem świadkiem jak na zajęciach w 5 minut ludzie tworzą poruszające, oryginalne, niepowtarzalne teksty – opisy, dialogi, wiersze. Spotkania z kreatywnym pisaniem pokazują w pigułce co sprawia, że piszemy lub nie piszemy:
- Czas jest niezbędny. Wena to mity, a pisanie na zawołanie to rzeczywistość.
- Kiedy jesteśmy zdani tylko na siebie – na własną kreatywność, własne doświadczenie, własne umiejętności to dotykamy swojego niepowtarzalnego rysu pisania. Takiego znaku wodnego, który każdy piszący ma.
- Doświadczenie tej inności na własnej skórze pozwala zaufać sobie w pisaniu. To zaufanie nie tylko pomaga, ale przede wszystkim daje wiele wewnętrznej siły w życiu. Czasami jest warunkiem koniecznym, aby ruszyć z miejsca. Pozwala być wiernym sobie, a to prawdziwy luksus w dzisiejszym życiu.
- Na zajęciach spotykają się w większości osoby, które się nie znają – piszą w towarzystwie nieznajomych. Nie wiedzą kim są, jak piszą, jakie mają sukcesy. Nie ma przymusu przeczytania tego, co się napisało, ale rzadko się zdarza, aby ktoś korzystał z prawa zachowania tego, co napisał na zajęciach tylko dla siebie.
Suchanie to najważniejszy feedback jakiego każdy z nas potrzebuje. Nie tylko na początku.
- Słuchanie jest tym, co na początek dla każdego piszącego jest najważniejsze: uwaga odbiorcy, ciekawość i akceptacja. Na początku nie potrzebujemy krytyki, ale tego, aby ktoś nas wysłuchał i zaakceptował to, co napisaliśmy. Ta początkowa akceptacja dla naszej inności, w moim przekonaniu, jest najważniejsza. Zbyt wczesna krytyka, źle podana może nas pozbawić owego zaufania sobie, swojej inność. Bez tego można pisać, można świetnie pisać, zdobywać nagrody, ale określam wtedy takie teksty słowami: świetnie napisana przewidywalność bez unikalnej niepowtarzalności (piszącego). Szkoda pozbawiać się atutu, który każdy z nas mam w swoich naturalnych zasobach.
- Osoby, które uczestniczą w zajęciach często mówią o niesamowitej energii i zapale, z którym wychodzą ze spotkania. Czym on jest? Jest doświadczeniem wiary w siebie, że mogę, że potrafię, że nie jestem gorszy od innych, że to, co piszę innych interesuje. Spotkania z kreatywnym pisaniem to dowód, że potrafisz pisać. Nawet pod presją, na czas, w towarzystwie obcych ludzi.
Jest jeszcze człowiek, którego brak w życiu może sprawiać, że nie napiszesz
Wierzę, że w pisaniu potrzebujemy towarzysza.
Z pewnością nie napisałbym „Kobiety na swoim”, gdyby nie było Joanny, współautorki książki. Wyznaczenie ram czasowych wymaga nie tylko samodyscypliny weryfikowania (bo bywamy dla siebie pobłażliwi), ale drugiej osoby wobec której już tak łatwo nie wytłumaczymy się, jeżeli przekroczymy wyznaczony termin. Wspólna praca oznacza też dostęp do zapasowego źródła motywacji. Współautor to również ktoś z kim zawsze możemy porozmawiać i który jest najbardziej zorientowany w temacie. Wiem, że pisząc z druga osobą mam efekty – wszystko według planu.

Czy towarzyszem zawsze jest współautor? Nie. Opcji jest kilka. Od dzieciństwa moje wiersze kompletowała ciocia. Czytała. Zachęcała do pisania. Przepisywała na maszynie i pakowała w okładki zrobione z papieru śniadaniowego. Była obecna i to wystarczyło, abym pisała. Warto komuś zaufać – komuś kto będzie twoim pierwszym czytelnikiem. Ważne, że czyta. Nie jest w tym układzie tak bardzo istotny feedback, ale świadomość, że ktoś o tym wie i dla kogoś to jest cenne. Bywa to pierwszym krokiem na drodze wyciągnięcia swojego pisania z szuflady.
Takim towarzyszem może być korektor. Lubię jak pierwsza wersja spotyka się z pytaniami, dlatego, że wskazuje momenty niejasne, ale też pokazuje to, co zaciekawiło pierwszego czytelnika. Pytania nie ścinają z nóg, ale pozwalają przejść do dalszej pracy nad tekstem – do doskonalenia.
Twoim towarzyszem w pisaniu może być przyjaciel, edytor, inny piszący. Może to być grupa piszących, na której spotkaniach czytasz fragmenty tego, co napisałeś. Może to być żona czy syn. Potrzebujesz swojego pierwszego czytelnika, ale zanim go wybierzesz wiedz, czego potrzebujesz – wsparcia, motywacji, przytulenia CZY jesteś gotowy na dalsze uwagi, aby wprowadzić zmiany i doskonalić się.
Mentor?!
Ostatnio dostałam wiadomość od osoby, która chce napisać książkę i prosi mnie, abym została jej mentorem. Moja pierwsza reakcja? Zaskoczenie. Negacja – niemożliwe, niepotrzebne, pomyłka.
Jednak potem uświadomiłam sobie, że potrzebujemy towarzysza – mentora, czyli kogoś więcej niż strażnika czasu, kogoś więcej niż anioła ( jak upadniesz poda dłoń), kogoś więcej niż przyjaciela (po pierwsze szczerość), kogoś więcej niż przewodnika (zapyta, abyś się doskonalił).

Każdy warto, aby znał swój słaby punkt. Dobrze wiedzieć, czy bardziej potrzebny jest strażnik czasu czy anioł stróż czy przewodnik. Do pisania potrzebujemy drugiego człowieka, bo z nim nie tylko jest łatwiej, a bez niego w wielu przypadkach nie tylko publikacja, ale i samo napisanie nie jest możliwe. Jeżeli chcesz nie tylko pisać, ale (w końcu!) napisać, warto zwiększać szanse na sukces i minimalizować ryzyko. Pisanie to nic innego jak kampania, a czasami to kampania życia. Bycie samemu jest trudne i ryzykowane. Również w pisaniu.